A dlaczego? Przeczytaj!
Październik jest miesiącem cudów i niespodzianek… Dwa tygodnie temu zanosiło się na rychły początek zimy, z szaf wyciągaliśmy grube czapki i szaliki, a w tym tygodniu robi się coraz cieplej… Zapewne ze względu właśnie na te zmienne warunki pogodowe, wielu kierowców czeka ze zmianą z opon letnich na zimowe do ostatniej chwili.
Istnieją dwa przeważające podejścia do wymiany opon:
- Najczęściej kierowcy czekają z wymianą opon na pojawienie się pierwszego śniegu
- Jednak prawie równie często stosowaną metodą jest, to żeby pierwszego listopada jeździć z cmentarza na cmentarz już w oponach zimowych
Czy jednak jesienne zmienianie opon to takie dobre rozwiązanie? Na to pytanie nie będzie tak łatwo odpowiedzieć… Żeby to zrobić, może napiszę najpierw trochę o samych oponach. Wyróżniamy trzy typy opon, czyli letnie, zimowe i przejściowe.
Co do tych ostatnich, to ą one najmniej popularne mimo tego, że perspektywa posiadania jednego kompletu opon na cały rok wydaje się kusząca. Zakończyłoby to problemy i wydatki związane z wizytami u wulkanizatora oraz koniecznością przechowywania nieużywanego ogumienia. Jeśli zdecydujecie się na tego typu rozwiązanie, powinniście pamiętać, że jak każde rozwiązanie pośrednie, jest to rozwiązanie gorsze. Latem nie nie będą tak dobre, jak opony letnie, a w śniegu nie dorównają oponom zimowym. Tego typu rozwiązanie może być stosowane raczej tylko przez tych kierowców, których roczne przebiegi nie dorównują średnim, a ich wyjazdy w zimie ograniczają się do minimum.
Istnieją oczywiście jeszcze kierowcy, którzy jako opony uniwersalne traktują opony letnie, ale trzeba pamiętać, że nie ma mowy o bezpiecznym jeżdżeniu przez cały rok na oponach letnich. W warunkach zimowych zachowują się one niemal nieobliczalnie (zwłaszcza od momentu, gdy producenci wprowadzili wyraźny podział na gumy letnie i zimowe). Opony należy zmieniać, ale nie wolno zrobić tego zbyt szybko.
Trzeba zdawać sobie z tego, że za utrzymanie samochodu na drodze odpowiadają te cztery kawałki gumy, a łączna powierzchnia, która ma kontakt z nawierzchnią nie jest większa od kartki A4. Na to, czy zostanie ona optymalnie wykorzystywana, duży wpływ ma rodzaj bieżnika, skład mieszanki, ciśnienie w oponie i… oczywiście warunki panujące na drodze.
Ważne jest to, że wielu kierowców przestaje mieć wątpliwości co do tego, czy opłaca się zmieniać opony na zimę. Zamiast tego zadają sobie pytanie, kiedy to zrobić? Niestety jesteśmy w świecie znani z lenistwa i odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę (czego przykład dał nam PZPN i „afera dachowa”). Dlatego też najwięcej kierowców odstawia swoje auta do wulkanizatorów dopiero wtedy, gdy na ulicach pojawi się już wyraźnie zauważalna warstwa śniegu. Chociaż właściciele warsztatów wulkanizacyjnych zgodnie twierdzą, że „zimówki” powinny znaleźć się na kołach, gdy średnia temperatura zbliży się 7 stopni Celsjusza, a prognozy przewidują, że będzie jeszcze spadać wygląda na to, że wrodzone lenistwo czasami się opłaca…
Pamiętajcie, że w okresie jesiennym temperatury stosunkowo rzadko spadają dużo poniżej zera, dużo częściej z nieba pada ulewny deszcz, co skutkuje nagminnym występowaniem aquaplanningu, czyli niebezpiecznego zjawiska polegającego na powstawianiu warstwy wody między opona a nawierzchnią. Koło zdaje się wtedy bardziej płynąć niż toczyć po powierzchni, a samochód zachowuje się w podobny sposób, jak na lodzie.
Według testów potwierdza, że droga hamowania samochodu z oponami zimowymi na mokrej nawierzchni często bywa nawet o 10 m dłuższa niż auta, które zostało wyposażone w opony letnie. Dzieje się tak dlatego, ponieważ opona zimowa ma gęsto ponacinany bieżnik (tzw. lamele, które są odpowiedzialne za to, że opona zdaje się „wgryzać w śnieg”), ale niestety mają też znacząco zmniejszoną liczbę szerokich kanałów do odprowadzania wody. Na suchej nawierzchni, opony letnie mimo twardszej mieszanki, gwarantują nawet 10 m. krótszą drogę hamowania, niż zimowe.
Wszystko jednak się zmienia, gdy na drodze pojawiają się śnieg i błoto pośniegowe… Wtedy nie pomoże Wam nawet najlepsza opona letnia. Osiągają one wyniki i tak gorsze niż przeciętnej klasy opony zimowe., które są projektowane tak, żeby „wgryzać się w śnieg”, a ich miękka mieszanka zapewnia możliwość wjazdu tam, gdzie samochody na letnich oponach nie mają najmniejszych szans. Uważajcie jednak ze zbytnią pewnością siebie! Jeśli śnieg zostanie zastąpiony przez lód, to nie będzie miało już znaczenia, czy używacie opon letnich, czy zimowych.
Najważniejsze, co trzeba zrobić, to oprócz zmiany opon, zmiana stylu prowadzenia. Musi być on dostosowany do warunków panujących na drodze.
Opony zimowe są bardzo przydatne na śniegu, ale w czasie deszczu każdemu przyda się te 10 metrów mniej przy hamowaniu (przecież to jakieś dwie długości dużego samochodu!)… Nie śpieszcie się z wymianą opon! Zaczekajcie aż temperatury średnie spadną poniżej 7 stopni i… Szerokiej drogi :)