31 grudnia 2012 – po prostu Sylwester? A może koniec pewnej ery? Właśnie tego dnia ukazało się w USA ostatnie drukowane wydanie Newsweek’a. Sama okładka tego numeru niosła silne przesłanie, łącząc nowe ze starym: zdjęcie historycznej siedziby tygodnika, jako znak starych czasów i nagłówek, który był hashtagiem (charakterystycznym dla serwisu Twitter), znakiem tych nowych. Od tego dnia minął już ponad rok, ale stało się dla mnie punktem zwrotnym w historii współczesnego biznesu. Zmiana przejawem nowych czasów? Jak najbardziej! Przedsiębiorcom nie pozostało zatem nic innego, jak tylko się do tego dostosować. Jeśli przeoczą zmianę, mogą zniknąć jak „papierowy” Newsweek, jeśli będą czujni – będą trwać „w wersji elektronicznej”.
Pisząc o tym, że „zwykła wersja” biznesu zniknie, nie mam na myśli wszystkich przedsięwzięć. Oczywiście cały czas będziemy mieć do czynienia z lokalnymi sprzedawcami, małymi sklepikami osiedlowymi, a nawet centrami handlowymi. Jednak już dzisiaj coraz więcej ludzi z chęcią wykorzystuje spożywcze sklepy on-line, czy możliwość dostawy od dużych i zaufanych sprzedawców (jak Tesco). W przypadku towarów spoza grupy FMCG, możemy zaobserwować efekt odwróconego ROPO – klienci najpierw szukają najtańszych produktów w Internecie, później oglądają je w sklepach stacjonarnych, by w rezultacie dokonać zakupu w sieci. Dostosowanie się do tych zmian, które będą postępować może być kluczem do przetrwania w handlu. Świat staje się coraz bardziej cyfrowy i zinformatyzowany. Tacy powinni być również sprzedawcy. Nie tylko coraz większa liczba konsumentów przenosi się do Internetu (według badania Co nakręca e-commerce 2014, aż 58% polskich przedsiębiorców przyznaje się do wzrostu sprzedaży w prowadzonych przez nich e-sklepach), coraz więcej z nich polega również na opiniach, które może tam spotkać na temat sklepów i sprzedawców.
Gdzie może leżeć kolejna szansa na dostosowanie się do postępującej informatyzacji? W B2B! Można przyznać, że przedsiębiorcy skupieni na handlu konsumenckim zaczynają zauważać możliwości, jakie niesie za sobą Internet. Firmy handlujące z innymi skupiają się nadal bardziej na relacjach osobistych niż z wykorzystaniem narzędzi e-commerce. Może to wynikać z oporu przed zmianą, który naturalnie powstaje, gdy nie rozumiemy potrzeb jej wprowadzenia. Pomijając samą sprzedaż. Nadal najpopularniejsze jest pozyskiwanie partnerów za pomocą tradycyjnych przedstawicieli handlowych. Moim zdaniem jest to proces czaso- i koszto-chłonny. Czy nie o wiele łatwiej było by wykorzystać różnego rodzaju aplikacje, czy programy do wideokonferencji? Brakuje jedynie otwartości na prowadzenie rozmów za pośrednictwem komputerów, nie zaś osobiście.
Korzystanie z coraz nowszych koncepcji musi stać się zasadą w biznesu. Wpasowuje się one w ogólny obraz społeczeństwa. Przyzwyczajeni do wielu standardów, możemy przeoczyć nadarzające się okazje. Należy jednak pamiętać, że żaden z paradygmatów nie zachowuje aktualności po wiek wieków – jak napisał Huntington. Można zatem pokusić się o stwierdzenie, iż jedynym paradygmatem jest niestałość paradygmatów oraz immanentność zmian.